Wychowany w duchu harcerskiego wodniactwa zawsze uważałem i uważam, że harcerze i w ogóle młodzi ludzie powinni więcej czasu poświęcać turystyce i poznawaniu własnego kraju, jego przyrody, innych ludzi. Jako wodniak wybierałem zawsze szlaki wodne co jest oczywistym. Kiedy na początku lat 60-tych po raz pierwszy popłynąłem Wartą z Krzepic do Bydgoszczy na własnoręcznie zbudowanych kanadyjkach wiedziałem, iż ta pasja pozostanie mi do końca życia. Tak też się stało.
W grudniu 2009 r. już jako emeryt harcerski wybłagałem u mojej żony zgodę na zakup nowej łodzi.
Wybór padł na ALFA 440. Jest to rodzaj łodzi wędkarskiej o długości 440 cm. szerokości 130, o wadze 90 kg. otwarto pokładowej. Decydując się na takie „ pływadełko ' miałem pełną świadomość mieszkania w namiocie, typowym biwaku oraz wszystkimi przyjemnościami które się z tym wiążą. Pytanie było jedno – czy mój stan zdrowia, nadwaga / znów nie tak duża /, stare kości, na to wszystko pozwolą.
Decyzja zapadła, łódka kupiona trzeba zabierać się do jej adaptacji na własne potrzeby. Maj i czerwiec 2010 to okres przygotowań. Daszek od palącego słońca, pokrowiec na bagaże, drobne udoskonalenia pokładu, w miarę porządny GPS, zasilanie elektryczne, adaptacja silnika i tysiące innych drobiazgów /zakup namiotu, materaca, wyposażenie kuchni, zabezpieczenie techniczne itp./ Równolegle trzeba sobie odpowiedzieć GDZIE. Decyzja była trudna ponieważ szlaków wodnych w Polsce co niemiara. Wybór jednak padł na BUG. Trochę w tym magii wschodu, wspaniałej i czystej rzeki, przyrody, ludzi z innych kultur i tego wszystkiego czego jeszcze nie widziałem i nie dotknąłem. Największym problemem była locja Bugu. Wiele godzin spędzonych w sieci pozwoliło mi przygotować mój przewodnik po Bugu.
Mój przyjaciel mi go pięknie wydrukował i w zasadzie byłem gotowy. Łódka otrzymała imię GOSIA od imienia sponsora. Wodowanie odbyło się w bardzo wąskim gronie. Nie ma co się chwalić bo mogą później powstawać różne „prawdziwe" plotki.